Poprzedni wpis był tak jakby rozliczeniem się z moimi częściami garderoby, które nieuchronnie udają się na zasłużoną emeryturę.
Wczoraj kurier dostarczył ze sklepu eobuwie.pl przesyłkę zawierającą dwa pudełka z butami FiveFingers V-Trail firmy Vibram. Gdy już udało mi się dobrać właściwy rozmiar zacząłem chodzić w nich po domu. Jarałem się jak małe dziecko. W zasadzie to zdjąłem je dopiero przed spaniem.
I tak po tych kilku godzinach przyzwyczajania się do nowego obuwia doszło do mnie kilka wątpliwości:
- Buty się pocą — jak to będzie? Bo przecież nie ma skarpet.
- Nigdy mi nic nie dotykało palców oprócz skarpetek. Jak będzie? Na pewno będą blazy.
- Poza tym wydaje mi się, że moje odchudzone Minimusy są jakby lżejsze.
Wszystko miało rozwijać się nazajutrz podczas pierwszej przebieżki.
Pobiegajmy
Sobotni poranek powitał mnie lekkim deszczem. Pomyślałem — znakomicie! Jeśli moje palce mają cierpieć to to będą najlepsze warunki na test. Wybrałem się na moją 11-kilometrową pętelkę do lasu.
Będę miał idealne warunki do testu. Bo i kałuże, i wysypane dolomity na ścieżkach (porównaj tutaj).
Moje obawy jednak okazały się niepotrzebne. Oto kilka obserwacji na ciepło:
- Pomimo dziwnego uczucia w palcach podczas biegu, nie mam żadnych obtarć, ani blaz (pęcherzy).
- Na pewno siadło trochę tempo. Może ja byłem trochę słaby dzisiaj? Choć obstawiam, że to brak skarpetek (używam mocnych trailowych), które dość mocno spinają mi stopę i powodują, że wybicie jest bardziej dynamiczne.
- Woda wpływa i wypływa tak samo. Czyli tak jak w dobrych trailowych butach.
Tymczasem w domu
Kartony należy posprzątać. Ale zaraz. Co to za ulotka tutaj…
Krótko mówiąc po dwóch tygodniach miałem zabrać je na pierwszy trening. I zrobić około 10% zwykłego dystansu…
O ja. Zaczynam się bać.